niedziela, 11 sierpnia 2013

Ulubiona herbata

Pamiętam z dzieciństwa, że herbata Lipton była jedną z najlepszych (i najdroższych) herbat. Niesamowicie aromatyczna i smaczna. Niestety, te czasy z niewiadomych przyczyn przeminęły. Lipton to już nie jest to, co kiedyś, i nie mówię tego owładnięta sentymentem typu "za komuny/za moich czasów było lepiej". Herbaty Lipton ciężko teraz odróżnić od ich tańszych odpowiedników. Odkryłam za to jedną - niestety również drogą - herbatę, która trzyma poziom: Dilmah.

Jest to firma obecna na polskim rynku stosunkowo krótko, gdyż ona sama ma stosunkowo krótką historię - jej początki sięgają lat dziewięćdziesiątych. Ja sama pamiętam popijanie herbatek smakowych Dilmah w piątkowe popołudnia w gimnazjum, podczas spotkania redaktorów gazetki szkolnej. Pamiętam też, że wcale mnie wtedy nie zachwycała - to ma być karmelowe? To ma być jeżynowe? Gdyby nie etykietka, w życiu nie zgadłabym, co piję! Ostatnio jednak po wielkim rozczarowaniu Liptonem odważyłam się dać szansę firmie Dilmah jeszcze raz. Okazało się, że słusznie.

Albo to taki dobry rodzaj herbaty, albo Dilmah magicznie poprawiła jakość swoich produktów, bo jestem tą herbatą zachwycona. Wspaniała jest też ich zwykła czarna sypka herbata, ma aromat i smak. I moc, bo nie trzeba tony liści, by napar miał głęboki kolor i konkretny smak.
Jeśli chodzi o smakowe, to bardzo dobra jest mango & truskawka.


Opakowanie nie jest przetłumaczone na polski, więc trzeba polegać na znajomości angielskiego lub... obrazkach ;)

Oprócz papierowego pudełka, torebki są zapakowane w dodatkowe opakowanie, dzięki któremu herbata nie traci aromatu zanim dotrze do domu klienta.


Do mojego kubka-giganta (pojemność 0.6 l! Standardowe kubki mieszczą średnio 0.4 l) daję aż 2 torebki i parzę do oporu, by wycisnąć z nich najmniejsze resztki ich herbacianego życia~


Herbatki są niestety jedynie perfumowane (nie sposób doszukać się w Dilmah zasuszonych kawałków owoców czy innych ziółek), ale i tak dobre. Ze względu na cenę (w zależności od sklepu nawet do 10 zł) pijam je jedynie od święta, ale za każdym razem jest to nie lada święto ;)

P.S. Jakiś czas temu podczas zakupów usłyszałam rozmowę (nie mogę zamknąć uszu nooo!) między młodą dziewczyną i chłopakiem, którzy najwidoczniej razem mieszkają. Rozmawiali o szafce w ich kuchni, która jest do wyłącznej dyspozycji dziewczyny, bo trzyma ona w niej... swoje herbaty. Dziesiątki rodzajów herbat. Pomyślałam sobie: "To jest to, do czego dążę w życiu!" XD Kiedy będę miała własny kąt i wystarczająco dużą kuchnię, przeznaczę sporo miejsca na herbatki. Odkryłam bowiem w sobie herbacianego konesera. W dzieciństwie przyzwyczajono mnie do picia herbaty zamiast wody, do wszystkiego - herbata przed śniadaniem, herbata po śniadaniu, herbata do obiadu, herbata na bolący brzuszek, herbata na dobranoc, herbata na przeziębienie, herbata z nudów. Teraz jednak zorientowałam się, że nie wszędzie tak jest. I że są herbaty lepsze i gorsze, i że mają różne właściwości w zależności od temperatury i czasu parzenia. Ten napój, który był tak wszechobecny w moim życiu i tak przez to pospolity, ma tak naprawdę o wiele więcej do zaoferowania. Była to dla mnie dosyć przełomowa informacja.

Zobacz również: