sobota, 29 marca 2014

Szydełkowe kokardki

Im dłuższe są moje włosy, tym większą staję się wielbicielką wszelakich ozdób do włosów. Najlepsza opcja póki co to dla mnie właśnie kokardki, a skoro jestem fanką szydełkowania i ogólnie robienia prawie wszystkiego samemu - postanowiłam zrobić własne kokardki na szydełku :)



Ta pierwsza jest wykonana z cienkiej włóczki akrylowej, całkiem spora, jeszcze nie wiem, co z nią zrobię. 





Z kolei drugą zrobiłam z... nici szewskiej, jakoś tak. Cieńsza niż sznurek, grubsza niż nić, bardzo śliska i wcale nie rozciągliwa, więc łatwo się tym nie szydełkuje, ale dać - się da.



Dokleiłam do niej małą spinkę, żeby można było jej użyć, by "zakryć" lub chociaż ozdobić jakoś gumkę związującą warkocz.



Jak je zrobiłam? Bardzo prosto: to zwykłe rzędy słupków, nic więcej. Należy zrobić ileś tam oczek łańcuszka, połączyć końce za pomocą oczka ścisłego zamykającego i potem słupki aż do uzyskania pożądanej grubości. Potem można związać to resztką włóczki, tak jak zrobiłam to z zieloną kokardką, albo użyć kawałka wstążki lub materiału, tak jak to zrobiłam z czarną kokardką. 

Mam w planach wstążki już niekoniecznie szydełkowe, własnoręcznie ozdabiane wsuwki i więcej, zobaczymy, jak to wyjdzie :)

poniedziałek, 24 marca 2014

Naturalne "rozjaśnianie" włosów rumiankiem

Dziś krótki acz treściwy post o naturalnym sposobie na rozjaśnienie włosów za pomocą płukanki rumiankowej.



Poniżej przedstawiam tuzin faktów o tej metodzie:
1. Jest to dobry sposób na zachowanie własnego odcienia przy intensywnym stosowaniu oleju rycynowego czy niektórych płukanek (np. z kory dębu) itd. przyciemniających włosy. Jeśli stosujemy rycynę tylko na skalp, przyciemni nam on włosy u nasady, przez co możemy uzyskać efekt odrostów. Przy bardziej rozległym stosowaniu przyciemni nam się nieco cała nasza fryzura. Oczywiście nie znaczy to, że po 3 miesiącach nasz, powiedzmy, blond stanie się nagle kruczą czernią, ale nawet niewielkie ściemnienie koloru nie każdemu może odpowiadać.
2. Rumianek to nie utleniacz - nie pozwoli na uzyskanie koloru platyny na włosach, tak więc na takie cuda nie ma co liczyć ;) Nadaje się przede wszystkim do włosów jasnych, tj. od jasnego brązu po blond. Potrafi je rozjaśnić, nadać blasku i ożywić. Natomiast nie ma co spodziewać się jakiejkolwiek różnicy na włosach bardzo ciemnych, aczkolwiek nikomu nie zaszkodzi spróbować.


Na usprawiedliwienie i gwoli wyjaśnienia: kosmyk moich włosów w kosmyku włosów mojego mena. Jego włosy nie są nawet czarne, tylko ciemnobrązowe, a różnica spora, czyż nie? :) Niektórzy nawet twierdzą, że moje włosy to ciemny blond, ale to akurat przesada. O nie, właśnie coś zauważyłam... zdjęcie takie niewyraźne, a i tak widać moje zniszczone końcówki! To z czasów, zanim zaczęłam robić różne cuda z moimi włosami... czyli z września 2013.


3. Rumianek można kupić w formie herbatki ziołowej, jak również sypkiej. Osobiście preferuję suszony koszyczek rumianku "luzem", czyli tak jak to widać na zdjęciach, bo wtedy jest po prostu w takiej formie, jak natura chciała :P Oczywiście wtedy trzeba liczyć się z koniecznością żmudnego przecedzania naparu.
4. Jedno opakowanie rumianku (w jakiejkolwiek formie) kosztuje ok. 4 zł. Btw nie kupujcie w SuperPharmie - sprzedają tam herbatki ziołowe Herbapolu (30 saszetek) po 5.50 zł i jeszcze mówią, że promocja... Osobiście kupuję na doz.pl i odbieram w najbliższej aptece, bo na jedno wychodzi, a cena o wiele niższa niż w stacjonarnych aptekach i drogeriach. Różnica 1.50 zł to może nie majątek, ale przy zakupie kilku sztuk ta kwota rośnie. Poza tym SuperPharm wcale nie jest ani tani, ani dobry, i ahhhhh jak ja nie cierpię smerfów!
5. Rumianku nie należy gotować, tylko zalać wrzątkiem i parzyć pod przykryciem. Nie powiem ile minut, bo to nie ma większego znaczenia z tego tytułu, iż i tak trzeba czekać, aż wywar ostygnie do takiej temperatury, w której można wylać go na głowę ;) Więc wszystko parzy się ok. 15-30 minut, w zależności od ilości.
6. Rumianek można połączyć z innymi ziołami/składnikami o podobnym lub całkowicie innym działaniu, by stworzyć unikalne płukanki dobrane do własnych potrzeb. Dobrym pomysłem jest np. skrzyp, który również ma właściwości delikatnie rozjaśniające, a oprócz tego i wzmacniające włosy (aczkolwiek w tym celu trochę lepiej sprawdza się od wewnątrz), lub sok z cytryny, który dodatkowo odświeży włosy.
7. Rumianek ma właściwości kojące, potrafi podleczyć stany zapalne, więc działa dobroczynnie na skórę głowy.
8. Może wysuszyć końcówki (i nie tylko) włosów suchych, zniszczonych i wysokoporowatych, więc należy o nie zadbać oddzielnie. Ostatnim razem aby nie przesuszać nadmiernie włosów, użyłam rumianku do spłukania odżywki, a potem jeszcze nałożyłam odżywkę bez spłukiwania. 
9. Jedna torebka herbatki rumiankowej jest przeznaczona na 1 średniej wielkości kubek, więc do płukanki trzeba zużyć mniej więcej 2 torebek. Jeśli chodzi o postać sypką, to przeważnie biorę w garść, ot tak na wyczucie ;)
10. Jak w przypadku każdej płukanki, po rumianku nie płuczemy włosów już wodą.
11. Zaparzone zioło powinno się zużyć w ciągu maksymalnie 12 godzin, inaczej zaczyna tracić swoje cenne właściwości.
12. Płukanki należy używać kilka razy w tygodniu, lub po każdym myciu - zależy jak często myjesz włosy. Ze względu na ryzyko przesuszenia zalecałabym stosowanie rumianku nie więcej niż 2-3 razy w tygodniu.


Więcej grzechów nie pamiętam ;) Przyznam się, że nie używam rumianku tak często jak powinnam ze względu na to, jak uciążliwy jest w przygotowaniu - przez to czekanie aż ostygnie i przecedzanie. Powinnam chyba przygotowywać napar wieczorami, do rana raczej wytrzyma. Chciałam też zobaczyć, do jakiego stopnia rumianek rozjaśni mi włosy, stosując go najczęściej, jak to tylko możliwe, ale cóż - motywacja i pamięć zawiodły. Może teraz powrócę do tego pomysłu. 

Metoda może nie jest spektakularna, ale zawsze lepsza niż przysłowiowa woda utleniona :)


niedziela, 16 marca 2014

Nadziewane pieczarki z indykiem


Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, ale słowo "nadziewane" w nazwie potrawy sygnalizuje dla mnie szalony przepych, luksus, wyśmienity smak i takie tam; homar nadziewany kawiorem, o ile takie coś w ogóle da się zrobić... Wiecie, o co mi chodzi. ;) 
Faktem jest, że rzeczy "nadziewane" są o wiele bardziej pracochłonne niż np. prosty schabowy. Ale to danie jest bardzo łatwe i dosyć szybkie, a pozwala nam cieszyć się tym, że przygotowaliśmy coś "nadziewanego". To brzmi dumnie :)

Podpatrzyłam ten przepis w programie "Doradca smaku", bodajże na TVP1, tylko że tam te pieczarki podane były jako przekąska sama w sobie, z jakimś dipem. Oprócz tego pan kucharz użył mięsa mielonego, suszonych pomidorów i czegoś tam jeszcze. Ja użyłam świeżych pomidorów, bo za suszonymi nie przepadam, a miałam spore opakowanie pomidorków cherry, które niedługo by zgniły, bo nie było komu ich jeść. Zamiast mielonego mięsa, bardzo drobno pokroiłam kawałek sznycelka z indyka (lepsza byłaby chyba pierś, bo sznycel jest dosyć suchy, ale akurat to miałam w lodówce). Poza tym - kto by kupował składniki specjalnie do jednego dania, które może, ale nie musi okazać się dobre...



Składniki (na 2 osoby):
- kawałek piersi/sznycla z indyka (lub mięso mielone z indyka)
- 12-14 większych, okrągłych pieczarek*
- 8 pomidorków cherry (lub suszone pomidory)
- trochę kukurydzy z puszki, albo groszku, albo co kto tam sobie chce dorzucić :)
- przyprawy: tymianek, zioła prowansalskie, bazylia, sól, pieprz
- plasterek sera żółtego
- opcjonalnie: ząbek czosnku

*mówię "okrągłych", bo dziko rosnące pieczarki, które wiele osób lubi zbierać (moja mama...) mają proste kapelusze, które - wiadomo - nie nadają się do nadziewania farszem :)


Przygotowanie:
Mięso bardzo drobno kroimy, dodajemy przyprawy, smażymy krótko na wolnym ogniu.
Pieczarki obieramy, wyrzucamy ogonki. Za pomocą łyżeczki albo specjalnego narzędzia do drążenia, DELIKATNIE wydrążamy (?) wnętrze pieczarek. Jak się chce i nie ma się drewnianych rączek (a jak się na sobie przekonałam, to warunek konieczny), można "pogłębić" dziurę, czyli wydrążyć nie tylko blaszki, ale też wyskrobać trochę dna kapelusza.
Wydrążoną zawartość grzybów wrzucamy do smażącego się mięsa.
Pomidorki kroimy na 4 części, wrzucamy do mięsa, kukurydzę też.
Połowę lub całość (dla odważnych) ząbka czosnku kroimy w bardzo malutkie kawałeczki i też dodajemy do smażącego się powoli farszu.
Kapelusze grzybów trochę posolić, można podsmażyć chwilę na patelni, ale wtedy znacznie zmniejszą swój rozmiar i wejdzie w nie o wiele mniej farszu. W takim wypadku należy użyć więcej pieczarek :) Można też od razu posolone grzyby włożyć do żaroodpornego naczynia wysmarowanego tłuszczem (np. olejem z pestek winogron, bo nie ma charakterystycznego "olejowego" smaku, jaki pozostawia np. olej rzepakowy), nałożyć hojną porcję farszu i przykryć ją kawałkiem sera żółtego. Następnie należy zapiekać wszystko przez 20 minut, jeśli włożyliśmy surowe pieczarki, lub 10 minut, jeśli włożyliśmy pieczarki wstępnie podsmażone, w temperaturze ok. 180-200 stopni. Jeśli mamy taką możliwość, dobrze jest ustawić grzanie od spodu.




W międzyczasie możemy przygotować ryż lub kaszę oraz surówkę. Mój ryż jest pomarańczowy, bo wsypałam do niego łyżeczkę słodkiej i pół łyżeczki ostrej papryki. A surówka jest produkcji mojej babci. Jest to połowicznie ukiszona kapusta. Sto razy wolę taką od zwykłej surówki z kapusty kiszonej :)



I voila! Teraz i Ty możesz poczuć się jak szef wykwintnej kuchni, serwując przepyszne nadziewane pieczarki :)

niedziela, 9 marca 2014

Oczyszczająca maseczka malinowa z H&M - czy warto?


Kilka dni temu wybrałam się z mamą do H&M, czego zwykle nie robię. Tzn. ani nie wybieram się z moją mamą na zakupy, ani nie chodzę zbyt często do H&M. Zaciekawiła mnie półka z maseczkami. Wiele marek odzieżowych ma swoje własne kosmetyki do makijażu, lakiery do paznokci, ale maseczki? Postanowiłam wypróbować jedną z nich, i za 4,90 zł stałam się posiadaczką oczyszczającej maseczki "malinowy koktajl".

Jest to hojna porcja (12 ml), szczególnie w porównaniu z niektórymi np. Garniera w podobnych opakowaniach, które są zwykle po 6 ml. Tak więc można by ją użyć na 2 razy, ale ja postanowiłam zużyć wszystko na raz, by na 100% poczuć efekt :) 


Dopiero po dotarciu do domu przeczytałam skład, który delikatnie mówiąc nie powalił mnie na kolana przez zawartość barwnika, niezidentyfikowanej mieszanki zapachowej i wielu konserwantów. Zawiera też jednak glinkę kaolin, sól z Morza Martwego, masełko z pestek mango, olejek z pestek brzoskwini, moreli oraz granatu, ekstrakt z malin, aloes, a także witaminę E, która jednak chyba miała pełnić rolę konserwantu niż czegoś dla cery. Reszta to cała masa chemikaliów, więc skład raczej nie jest zbyt naturalny.


Po otworzeniu doleciał mnie chemiczny zapach bezskutecznie usiłujący imitować zapach malin i innych owocków, które tam miały rzekomo być... Na początku wydawał mi się neutralny, ale po minucie zaczął być coraz bardziej nieznośny, a musicie wiedzieć, że jestem osobą, która zniesie wszystko jeśli chodzi o zapach. Żadne zioła, maści, olejki czy cuchnące wcierki nie są w stanie mnie odstraszyć. Z wyjątkiem maseczki od H&M... Przyznam się bez bicia, że w tym momencie, zanim jeszcze ją zmyłam, totalnie ją skreśliłam. Myślałam, że ta recenzja będzie w stu procentach negatywna.

A jednak! Potrzymałam 15 minut, jak zaleca producent, zmyłam i co ja pacze? Skóra została faktycznie całkiem nieźle oczyszczona! Aczkolwiek podejrzewam, że to zasługa tylko i wyłącznie glinki kaolin. Reszta składu po prostu tam sobie jest, siedzi i pachnie (w dodatku niezbyt atrakcyjnie), ale raczej nic nie robi. Nie zauważyłam, żeby koloryt cery jakoś się ożywił (a tak się ponoć miało stać).

Po zmyciu maseczki nakleiłam na nos i czoło te takie plasterki, które się potem odkleja razem z wągrami. Brzmi to ohydnie, ale to najskuteczniejsza i najbardziej higieniczna metoda oczyszczania nosa i większość osób na pewno chociaż raz w życiu tego próbowała. Otóż ta maseczka tak dobrze otworzyła pory i usunęła martwy naskórek, że ten plasterek zebrał niezłe żniwo! Dzięki temu mój nos i czoło zostały oczyszczone tak, jak dosłownie nigdy.

Ciekawe, czy taki sam efekt uzyskałabym używając tylko połowy opakowania. Jeśli tak, to jest to dosyć opłacalna inwestycja - jedno użycie kosztowałoby 2,45 zł, podczas gdy maseczka z niebieską glinką z Ganiera kosztuje ok. 4 zł za jedno użycie. Chociaż szkoda, że w składzie jest tyle chemii. Poza tym, sądziłam - trochę może naiwnie - że skoro ta maseczka nazywa się "raspberry smoothie", to że znajdę tam, no, zmiksowane maliny, i resztę tych owoców na opakowaniu. A tu się okazuje, że to tylko "ekstrakt", i to gdzieś na dziesiątym miejscu. A zapach też nie bierze się z tych malinek, tylko z "Parfum". No cóż.

Myślę, że raz na jakiś czas można sobie pozwolić na mocniejsze, "chemiczne" oczyszczenie, pomiędzy jedną maseczką z kozieradki a drugą :)

sobota, 8 marca 2014

Promocja z okazji Dnia Kobiet!

Z okazji Dnia Kobiet wszystkie Panie mogą skorzystać ze zniżki 40% na biżuterię i fotografię w moim skromnym sklepiku na Etsy.com, wystarczy wpisać kod promocyjny przy płaceniu: KOBIET2014.


Ceny i tak są dosyć niskie (10 - 20 zł za parę kolczyków), więc z rabatem obniżającym cenę prawie o połowę wychodzi prawie że darmocha :) Przypominam, że dla mieszkanek Warszawy istnieje opcja darmowej dostawy, czyli odbiór osobisty :)

Link do sklepu: klik!

Poniżej przykłady rzeczy, które można u mnie znaleźć:










Zapraszam :)





Zobacz również: