wtorek, 13 maja 2014

Niedziela dla włosów - reanimacja po trudach podróży

Spotkała mnie niesamowita okazja, by pojechać sobie do Niemczech... za darmo! A to dlatego, że załapałam się na seminarium w ramach projektu "Politische Bildung", w dalekim Papenburgu. Dalekim, bo tuż przy granicy z Holandią... tak daleko od polskiej granicy, jak to chyba fizycznie możliwe. Podróż autobusem do samego Leer trwała 17 godzin, potem taksówką kolejne pół godziny na miejsce, potem przez kilka dni brak możliwości praktykowania lekkiej choćby włosomanii, potem znów podróż przez 18 godzin... I miałam wrażenie, że włosy trochę mi się podniszczyły. Zabrałam ze sobą szampon Alterry z mango i odżywkę Gliss Kur Ultimate Oil Elixir (brązowy). I Calcium Panthotenicum, ale wiadomo, że z regularnością jego zażywania przy tak napiętym grafiku nie było najlepiej.

Wrzucam focię siebie i moich włosów na wyjeździe, żeby nie było, że bez obrazków (można kliknąć i powiększyć):
Sorry za minę, ale cóż, modelką nie jestem :D


Po powrocie do Warszawy z wielką ulgą natychmiast naolejowałam włosy (w niewielkich ilościach) olejkiem Alterra Brzoza i Pomarańcza (btw to olejek do ciała... a ja sugerując się tym, że przeczytałam o nim na blogu włosomaniaczki, szukałam go na półkach z odżywkami... geniusz). Nie daje mi on - nie lubię tego sformułowania, ale z braku laku: efektu wow, ale lepszy rydz niż nic - i cudownie pachnie. Nie jest też tak tłusty i obciążający jak np. oliwa z oliwek czy olej z pestek winogron, więc bez obaw o los poduszki nakładam go na noc. Może w przyszłości wymieszam go z oliwą, jako że wreszcie zdobyłam pustą butelkę z ciemnego szkła na moje olejowe mieszanki :3

Po naolejowaniu zaplotłam warkocz i poszłam spać. Rano, gdyż spora część olejku wchłonęła się przez noc w moje spragnione miłości włosy, dołożyłam szczególnie na końcówki trochę oliwy z oliwek, potrzymałam ok. 3 godziny i umyłam włosy szamponem Alterra Jojoba i coś tam, dla wrażliwej skóry głowy. (Czy tylko ja mam tak, że zawsze zapamiętuję tylko 1 "składnik główny" szamponów, które w nazwie mają ich 2? Np. Alterra Figa i coś tam, Alterra Pomarańcza i coś tam, Alterra Mango i coś tam...).
Następnie maska Seboradin przeciw wypadaniu włosów na skalp, a na resztę ten mój brązowy Gliss Kur. Kupiłam go ze względu na zapach i zawartość keratyny, ale jak na razie mam wrażenie, że np. czarny czy niebieski spisuje się jednak lepiej... Rozczesywanie po nim włosów nie jest tak łatwe, jak by sobie można było wymarzyć.

Po wyschnięciu włosów spsikałam dolną część długości odżywką w sprayu Isana Oil Care. Jakoś specjalnie w nią nie wierzę, ale stosuję ją jako warstwę dodatkowo zabezpieczającą, "zaklejającą" wysokoporowate końcówki. Nie dopatrzyłam się niczego, co by mi mogło w niej zaszkodzić. Długą listę konserwantów na końcu pomijam oczywiście milczeniem.

I to tyle :) Nie było jakoś bardzo skomplikowanie ani zaawansowanie, ale było. Dodam, że biorę udział w akcji Anwen z maskami, więc bodajże 2 dni po tym potrzymałam na włosach maskę Alterry Granat i Aloes przez dobre ponad pół godziny. Zawiera ona alkohol, który potrafi wysuszyć, więc przezornie po jej spłukaniu zastosowałam tego Gliss Kura, ale później na dworze zauważyłam, że wszystkie końcówki były... "rozcapirzone". Krótko mówiąc dowiedziałam się o istnieniu rozdwojonych końcówek tam, gdzie wcześniej się ich nawet nie spodziewałam. Ale cóż, teraz wiem, że albo muszę trzymać tą maskę krócej, albo używać mocniejszych silikonów po niej. Następnym razem na końcówki nałożę odżywkę bez spłukiwania Joanna Argan Oil, oby podziałało.

Bis bald! ;)

Zobacz również: