niedziela, 26 października 2014

Niedziela dla włosów V - jajco :)

Mniej więcej raz w tygodniu kładę na skalp i włosy domową maskę jajeczną. Nic tak nie wzmacnia i pogrubia moich wątłych kosmyków jak właśnie żółtko - czyli proteiny. Keratyna to niby też proteiny, ale nie pogrubia tak moich włosów, tylko wygładza. Teoria stojąca za tym fenomenem jest taka, że żółtko jaja to proteiny wielkocząsteczkowe, a hydrolizowana keratyna - małocząsteczkowe.

Robię to w ten sposób, że myję głowę szamponem z SLS (obecnie Joanna Rzepa), mieszam żółtko z olejem rycynowym, sokiem z cytryny i ewentualnie innymi bajerami. Jeśli będę nakładać miksturę na skalp, to dodaję odżywkę do skóry głowy, np. łyżeczkę Jantara lub sprayu Green Pharmacy przeciw wypadaniu. Często wkraplam też kilka kropelek olejku eterycznego, np. cytrynowego, z drzewa herbacianego czy lawendowego (wszystkie mają właściwości antyseptyczne, co przydaje się tłustym skalpom). Po nałożeniu na skalp "rozwadniam" to, co zostało większą ilością jakiegoś oleju i wcieram w długość, szczególnie w końcówki. Po ok. 30 minutach zmywam szamponem Alterry, nakładam jakąś odżywkę do spłukiwania (obecnie Timotei Shine Recharge z olejem sezamowym), po wyschnięciu wcieram w końcówki serum Gliss Kur - dla ochrony.

Jednak tym razem nie miałam oleju rycynowego, więc zastąpiłam go olejem łopianowym ze skrzypem Green Pharmacy. Cytrynę zastąpiłam octem jabłkowym, znanym ze swoich właściwości domykających łuski włosów i ograniczających przetłuszczanie się skalpu. Na długość dodałam oliwę z oliwek.


Trochę za bardzo zaszalałam z ilością octu, ale mimo wszystko było ok :) Nie zrobiłam zdjęć, bo też nie miałam niczego ciekawego do pokazania ;) Włosy w lepszej kondycji, pogrubione, szczególnie końcówki, chociaż nie miały szczególnego blasku. 

Wy też stosujecie stare dobre jajco? :)

niedziela, 5 października 2014

Przedwyjazdowe denko cz. 2

Denko jest przedwyjazdowe, a teraz jest już dawno po wyjeździe, oj kiepsko z tym moim pisaniem na bloga, kiepsko... Ale część pierwsza była (tu: klik!), więc i druga musi być. 

Część pierwsza była włosowa, ta będzie bardziej "ciałowa". No to jedziemy! ;)


1. Perfecta: Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu z wyciągiem z bawełny i świetlikiem. Dostałam go na święta i mimo standardowej pojemności sukcesywnie zużywałam go przez pół roku, a to dlatego, że kiepsko radzi sobie z makijażem wodoodpornym i do tego celu musiałam jednocześnie używać innych produktów. W ogóle nie rozpuszcza wodoodpornej maskary; usuwałam ją właściwie mechanicznie, czyli mocno pocierając oczy wacikiem. Z drugiej strony jest cudowny do zmywania zwykłego makijażu - całkiem dobrze sobie z nim radzi i przede wszystkim redukuje uczucie zmęczonych oczu i zaczerwienienie. Dla tego działania używałam go z rana, mimo że wtedy niczego nie zmywałam - wyciąg ze świetlika delikatnie rozjaśnia i łagodzi. Ten płyn micelarny potrafił "postawić moje oczy na nogi" z samego rana, ale to chyba za mało, bym kupiła go ponownie. Podobne działanie wykazują kompresy z herbatki ze świetlika.

2. Garnier Czysta Skóra Active: Ultrazłuszczający peeling z kwasem salicylowym i Herbarepair. Zajęło mi dobre 5 lat, by wreszcie uświadomić sobie, że nie powinnam używać mechanicznych peelingów, bo podrażniają moją naczynkową trądzikową cerę, fundując efekt buraka i dodatkowe wypryski. Jednak przez pewien czas byłam z tego produktu bardzo zadowolona - na tyle, że zużyłam 2 czy 3 jego opakowania. Jest to najbardziej odpowiedni dla cery takiej jak moja peeling mechaniczny, a to dlatego, że jest bardzo drobnoziarnisty i zawiera kwas salicylowy, pomocny w leczeniu trądziku. Robi co powinien i pozostawia przyjemne uczucie świeżości. Zawiera SLS, ale jakoś się nie pieni i nie wysusza. Gdyby moja cera nie była tak kapryśna, dalej bym go używała. 
Gdzie i za ile: drogerie, ok. 16 zł

3. Hean Cosmetics: Slim No Limit (kuracja ujędrniająca) Peeling Masaż solankowy do ciała z miłorzębem japońskim i d-panthenolem. Zakupiony jako peeling do całego ciała, a w szczególności do miejsc dotkniętych cellulitem. I tu nie jestem ekspertką, bo nigdy nie zauważyłam u siebie by jakiekolwiek peelingi poprawiały stan mojej pomarańczowej skórki, chyba że domowy peeling kawowy, który daje efekty dzięki dużej zawartości kofeiny. Ujędrniający masaż solankowy średnio ściera, ujędrnienia natomiast nie zauważyłam na żadnej części ciała. Powiedziałabym, że prawie bubel. Więcej raczej nie kupię - są lepsze peelingi, które dodatkowo przyjemniej pachną, a najbardziej kocham domowe sposoby, ścierające rękawice i szczotkowanie na sucho (sposób podpatrzony u Aliny).
Gdzie i za ile: Rossman, ok. 13 zł

4. Nivea Supreme Touch z masłem shea i olejkiem z orzechów macadamia (żel pod prysznic). Przyjemnie pachnie. Producent obiecuje uczucie nawilżenia także po wytarciu ręcznikiem i rzeczywiście ten żel wysusza moją skórę mniej niż inne ;) Być może kupię ponownie, ale tylko na promocji, bo cena regularna wydaje mi się nieco za wysoka jak na taką pojemność.
Gdzie i za ile: drogerie i supermarkety, cena promocyjna: 7 zł

5. Facelle Waschlotion, duftneutral, mit Avocado- und Kamillenextrakt, czyli bezzapachowy płyn do higieny intymnej Facelle z ekstraktem z awokado i rumianka. Hit włosowej blogosfery i dobry płyn do mycia wszystkiego. Mi jednak średnio przypadł do gustu, bo jest taki jakby śliski i ciężko go zmyć ze skóry, natomiast włosy po umyciu nim są jakby tępe i splątane, ogólnie ciężko umyć nim głowę, a po wysuszeniu jest jeszcze gorzej. No cóż, co kto lubi - ja akurat lubię co innego. ;)
Gdzie i za ile: Rossman, cena ok. 4 zł, w promocji za 2 zł (!)



6. Nie wiem czemu pominęłam jeszcze antyperspirant Adidas Pro Clear Cool&Care, roll-on, widoczny na zbiorczym zdjęciu powyżej. To już moje kolejne rozczarowanie dezodorantami Adidas. Od marki sportowej wymagam maksymalnej ochrony, a on sprawuje się przeciętnie. O wiele lepiej działają na mnie antyperspiranty Garniera. Więcej nie kupię, chyba że będzie w mega promocji ;)
Gdzie i za ile: drogerie i supermarkety, cena do 13 zł


7. Dołączam też kolejny produkt, który nie załapał się na żadne zdjęcie grupowe (ale nieogar!), czyli Seboradin: Maska przeciw wypadaniu i przerzedzaniu się włosów. Poniżej przedstawiam obietnice producenta...


Ale super! Żeby tylko jeszcze tak to działało :D Włosy po tej masce są bardziej sprężyste i lśniące, to prawda, ale tak jak wypadały, tak dalej wypadają. Stosowałam tą maskę tylko na skalp, bo zależało mi tylko na działaniu ograniczającym wypadanie, trzymałam dłużej niż zalecane 5 minut - i nic. 
Skład:


Na pewno nie kupię ponownie. Jest za droga jak na takie działanie i pojemność, w dodatku nie spełnia swojego głównego zadania, czyli nie ogranicza wypadania.
Gdzie i za ile: niektóre apteki i niesieciowe drogerie, internet (np. doz.pl), cena 25 zł.

To wszystko! Tak długo zwlekałam z tym denkiem, że niedługo będzie chyba następne :D
A jak Wam idzie zużywanie kosmetyków?

Zobacz również: