sobota, 2 listopada 2013

Pudełko decoupage

Nigdy nie rozumiałam fascynacji decoupagem. "Czemu ludzie w ogóle robią takie rzeczy?" - pytałam za każdym razem, kiedy mijałam dział z rzeczami do decoupagu w empiku. Aż pewnego dnia odkryłam, że sama muszę się do tej techniki uciec.

Potrzebowałam zrobić oryginalne i ładne pudełko dla mojego chłopaka na urodziny, stanęłam więc przed dylematem: jak ozdobić pudełko tak, by facet nie wstydził się, trzymając je w ręku? Uznałam, że utrzymanie go w tonacjach szarości zdecydowanie pomoże. Chciałam okleić wierzch ciemną grafitową wstążką, żeby było prosto i po męsku, ale w ostatniej chwili okazało się, że nie było tak ciemnej wstążki w pasmanterii i musiałam uciec się do białej koronki, więc wyszło trochę... gejowo, ale (z zaciśniętymi zębami) dało się wytrzymać (będąc mężczyzną oczywiście, bo dziewczynie pewnie byłoby wszystko jedno).

Tak więc - work in progress, krok po kroku w zdjęciach:


Kupiłam takie oto drewniane pudełko w empiku, nie pamiętam już za ile, ale chyba około 10 zł, a więc jak na empik - TANIOCHA.

Tak wygląda w środku:




Czy wspomniałam już, że empik jest cholernie drogi? 
(To moje własne, zwykłe akrylowe farby, kupione lata temu w sklepie plastycznym. Aczkolwiek ta duża biała farba jest chyba z empika... Nie byłam w stu procentach pewna, czy będą dobrze schły na drewnie, ale zauważyłam, że farby "do decoupagu" są właśnie akrylowe, więc zaryzykowałam.)


Najpierw pomalowałam białą farbą wnętrze pudełka.



Efekt nie był idealny... Ale postarałam się malować pędzlem w jednym kierunku, żeby jakoś to wyglądało. Później pomalowałam farbą jeszcze raz, ale pociągnięcia pędzla cały czas były widoczne.




W ten sposób mieszałam farby: na jakiejś folijce, w której przyszły moje zamówione przez internet ubrania.
A to dlatego, że chciałam uzyskać konkretny efekt (niejednolity odcień szarości):


Aczkolwiek na pudełku te różnice nie były aż tak dobrze widoczne, niestety.




Dokładność nie jest moją mocną stroną...


Później musiałam zdrapywać farbę z tego zamknięcia... wykałaczką...




Powtarzam: zdaję sobie sprawę, że dokładność nie jest moją mocną stroną! XD


Następnie pomalowałam wewnętrzne krawędzie czarną farbą. Tu już musiałam być ostrożna... chociaż nie obeszło się bez poprawek.


Lepiej nie będzie.

W przypływie geniuszu uznałam, że dobrze byłoby zużyć niechciany lakier do paznokci, by nadać wnętrzu pudełka perłowy połysk...


Kosztował kilka złotych w Rossmanie, i nieważne ile warstw lakieru nałoży się na paznokcie, efekt zawsze jest słaby - perłowy połysk. Tzn. nie jest to kolor kryjący, a ja tylko takie uznaję. :)



Jak się później okazało, lakier wyglądał tak samo beznadziejnie na pudełku, jak i na paznokciach... Perłowy połysk był ledwo zauważalny. Jedyne, co było zauważalne, i to bardzo, to... zapach. D: 
Strasznie dawał po nozdrzach, nie znikł nawet po kilkudniowym wietrzeniu. Próbowałam zniwelować to jakoś perfumami, ale jak się domyślacie, efekt był marny.

Niestety nie dysponuję zdjęciami ilustrującymi "efekt masy perłowej" (lol), bo chyba je gdzieś posiałam. Może pewnego dnia znajdę je zawieruszone w jakimś folderze i wstawię. Ale podejrzewam, że mój stary aparat nie był w stanie tego tak czy siak uchwycić.

A oto i efekt końcowy:


Jak widzicie, wykałaczka zdała egzamin. :D

Widok z góry:


Nie mam doświadczenia w szydełkowaniu koronek, więc efekt może nie być powalający... Korzystałam oczywiście z gotowego szablonu z gazetki, którą nabyłam wieki temu... Dokładnie to w 2007, a więc 6 lat temu. Wow... 

No. I tak to właśnie wygląda. 


A co było w środku?
Nasz inside joke ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również: