niedziela, 2 lutego 2014

Coś dla ciała i duszy, czyli mój plan pielęgnacji na kolejne 3 miesiące

Uff, wreszcie koniec sesji! Tzn. teoretycznie sesja w pełni, ale ja mam już wszystkie egzaminy za sobą. Dlaczego mówię o sesji? Bo sesja i okres przed nią to okres Wielkiego Zaniedbywania. Przede wszystkim siebie, ale też na przykład zaniedbywanie sprzątania ^^; Zawsze mówię, że trzeba mieć priorytety w życiu: albo zdam dobrze egzamin i dzięki temu skończę dobre studia, albo będę miała czyste mieszkanie i nic w sumie z tego nie wyniknie.
Tak więc bardzo zaniedbywałam się przez ostatnie 3 miesiące. Zauważyłam przerzedzenie włosów (po prawej stronie głowy większe niż po lewej - nie wiem, z czego ta różnica może wynikać...), a moją twarz zaatakowały, cóż, straszne rzeczy, nie wspominając o tym, że ciągłe ślęczenie nad książkami lub laptopem nie posłużyło moim plecom. Jak to mówią w reklamach, DOSYĆ TEGO! TAK DŁUŻEJ BYĆ NIE MOŻE! Trzeba wreszcie wziąć się za siebie.



Czuję się, jakby przejechało po mnie 10 czołgów :)
Rysowałam to ze 2 lata temu na podstawie swojego własnego zdjęcia. Oczywiście bez krwi ;)



I. WŁOSY

1. Jantar, codziennie. Używam go już od miesiąca, planuję skończyć kurację po 3 miesiącach. Zakupiłam go po przeczytaniu wielu rewelacyjnych opinii na jego temat, szczególnie jeśli chodzi o powodowanie wysypu baby hair. I rzeczywiście, już po 3 tygodniach (bo należy go stosować codziennie przez 3 tygodnie, zrobić kilka dni przerwy i potem znowu 3 tygodnie itd.) zauważyłam dużo nowych, malutkich włosków nad czołem. Zawsze miałam mało włosów, więc mam nadzieję, że z czasem Jantar spowoduje ich zagęszczenie.
Można go dostać w aptekach, ale ja wolę nie ryzykować robienia wycieczek po całej dzielnicy w takim zimnie i po kolana w śniegu, więc korzystam z apteki internetowej doz.pl, która jest tańsza i nie płaci się za koszty przesyłki, bo zamówienie odbiera się osobiście w jednej z pobliskich aptek. Jantar w stacjonarnej aptece kosztuje ok. 16 zł, tutaj link do doz.pl za 12 zł: Jantar na doz.pl

2. Maska z żółtka, rycyny i nafty (i cytryny), raz w tygodniu. Jest to sposób, którym moja babcia kiedyś zabiła mój łupież (a był to naprawdę ciężki przypadek, który powinien skończyć się u dermatologa i antybiotykami, ale moja mama najpierw udała się do babci, co na szczęście okazało się strzałem w dziesiątkę). Dokładniej to używała samej nafty z żółtkiem i cytryną. Jakiś czas temu stosowałam ją regularnie, ale ostatnio jakoś o tym zapomniałam. Co prawda nie mam łupieżu, ale mam problem z wypadaniem włosów, co maska z żółtka, rycyny i nafty potrafi zahamować. Jest to w ogóle niesamowicie odżywcza maska, lepsza niż jakakolwiek kupna. Szczerze mówiąc sama dawno wpadłam na to, żeby połączyć naftę i żółtko z olejem rycynowym, ale babcia przekazała mi wiadomość od swojej fryzjerki, że nie należy łączyć nafty z rycyną. Nie wiem dlaczego. Próbując dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat w internecie, niczego takiego nie znalazłam, a wręcz przeciwnie. Po dokładny przepis odsyłam do bloga, na którym go znalazłam: klik!

3. Szampony bez SLS. Czyli w moim przypadku szampony Alterry, bo na nic innego mnie nie stać ^^; Dostępna w Rossmanie, Alterra to jedna z najtańszych linii kosmetyków naturalnych (10 zł za niewielką buteleczkę, ale trzeba polować na promocje).
Dlaczego bez SLS? SLS to inaczej Sodium Laureth Sulfate, kosmetyki go zawierające przeważnie mają go na początku składu. Jest to detergent, który powoduje, że kosmetyk dobrze się pieni. Oprócz szamponów może występować w pastach do zębów czy płynach do higieny intymnej (np. w tych niedrogich, niebieskich od Ziai). Należy go unikać, bo to a) detergent, co samo w sobie źle brzmi, b) może powodować podrażnienia, świąd (kurczę, właśnie przed chwilą umyłam głowę szamponem Garnier Ultra Doux z SLS i non stop się drapię!), c) według niektórych źródeł może być nawet rakotwórczy! Więcej informacji tutaj.
Poza tym zauważyłam, że po umyciu włosów szamponem Alterry i bez nakładania żadnej odżywki, moje włosy wyglądają na mocniejsze i błyszczą się, podczas gdy normalnie są raczej matowe i pozbawione życia.


4. Odżywka: Garnier Fructis Goodbye Damage, Radical Serum Ziołowo-Witaminowe ze skrzypem od Farmony. Po każdym myciu (czyli codziennie :/) potrzebuję jakiejś odżywki ułatwiającej rozczesywanie włosów, bo inaczej jest tragedia i zgrzytanie zębów. Odżywka Garniera świetnie pachnie, ale jeśli chodzi o zapobieganie/naprawianie rozdwojonych końcówek, lepiej spisują się u mnie odżywki Glisskur, pewnie dlatego, że zawierają one ogromne ilości kolagenu, a Fructis nie ma go w ogóle. Natomiast serum regenerujące Farmony kupiłam z nadzieją, że zapobiegnie wypadaniu i łamliwości włosów, ale niczego takiego póki co nie zauważyłam. Problem z tym serum jest też taki, że nie powinno się go spłukiwać, a powoduje to szybsze przetłuszczanie się włosów tłustych. Poza tym zdecydowanie nie ułatwia rozczesywania, a wręcz przeciwnie. Stosuję je więc raz na jakiś czas i efektów jako takich nie zauważam.


5. Płukanka z rumianku, raz w tygodniu. Rumianek działa przeciwzapalnie, a poza tym rozjaśnia włosy. Chcę zobaczyć, jak bardzo rozjaśnią mi się włosy i w sumie tylko o to tu chodzi ^^; Tym bardziej, że olej rycynowy przyciemnia włosy, więc być może dzięki rumiankowi mój kolor pozostanie po prostu niezmieniony.


Ponadto, ponieważ zapuszczam włosy, postanowiłam podejść do tego bardziej metodycznie niż do tej pory. Na przykład poprzez regularne mierzenie przyrostu. Na dzień 1 lutego długość moich włosów to ok. 45 cm. Zobaczymy, jaka będzie długość po miesiącu stosowania wszystkich wymienionych wyżej specyfików i kuracji.



II. SKÓRA 

1. Peeling/maseczka owsiana na twarz, dekolt i plecy, raz w tygodniu. Kiedyś ją stosowałam, ale zaprzestałam, bo jest dosyć niewygodna w użyciu - spływa z twarzy. Ogarnęłam sposób na to, żeby utrzymać ją na miejscu: trzeba położyć na nią chusteczki lub kawałki papieru toaletowego. Tak, to działa.
Peeling owsiany wyrównuje koloryt i wygładza skórę. Podobno oczyszcza też pory, ale to chyba tylko w takim stopniu, jak każdy inny peeling.
Podaję link do szerszego wpisu o peelingu owsianym, z kilkoma sposobami przygotowania: klik.


2. Maseczka z kozieradki, raz w tygodniu. Kozieradka świetnie działa na skórę trądzikową, gdyż działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie i przyspiesza gojenie. Rozjaśnia też trochę skórę. 
Mój przepis na maseczkę z kozieradki to zalanie około 3 łyżeczek zmielonej kozieradki wrzątkiem, ale tak, by woda ledwo zakrywała proszek. Kiedy napęcznieje (daję jej na to ok. pół godziny), dodaję dużo sody, która ma działanie oczyszczające (więcej o sodzie pisałam tu) i nakładam na około 10 minut na twarz, dekolt i plecy. Najlepiej byłoby na 15 minut, ale ciężko mi wytrzymać, bo po pierwsze wszystko strasznie spływa, a po drugie trochę zaczyna mnie szczypać twarz i jest to sygnał, żeby wszystko szybko zmywać ;)




III. CIAŁO

1. Basen, raz w tygodniu. Postanowiłam zapisać się na basen jako zaliczenie obowiązkowego wfu w tym semestrze. W zeszłym chodziłam tylko na płatne karate, ale pomyślałam sobie, że skoro na karate można chodzić również bez zapisywania się poprzez USOS i w obu przypadkach kosztuje to tyle samo, to czemu nie skorzystać jednocześnie z opcji bezpłatnych? To moja ostatnia szansa na skorzystanie z darmowego basenu! A ja kocham pływać. Plus, nic tak nie pomaga na kondycję jak intensywny trening na pływalni. To dla mnie najlepsze cardio. Jako rozgrzewka na karate mamy bardzo długi trening cardio, ale moja kondycja była lepsza po semestrze basenu niż po semestrze karate. Poza tym, dziewczyny uczęszczające na pływanie mają dozwoloną 1 nieobecność miesięcznie, podczas gdy chodząc na coś, co nie ma związku z wodą, mamy tylko 2 nieobecności na cały semestr ;>

2. Karate, raz w tygodniu. Bardzo fajne zajęcia, te karate, a jakie przydatne! To joga, cardio, pilates i Bóg wie co jeszcze, dzięki którym dodatkowo można przerzucić kogoś przez ramię, a następnie rozkwasić mu nos. Poza tym moja koleżanka, którą poznałam właśnie na karate, nie przepuści mi, jeśli zrezygnuję z treningów ;) To nie jest śmieszne, ona ma zielony pas! Od czarnego dzieli ją tylko brązowy. Więc ten tego, cenię sobie swoje życie. I zęby. ;)

3. Wzmacnianie mięśni brzucha, codziennie. Codziennie oprócz tych dni, w których mam basen lub karate, oczywiście. Nie wiem, czy mi się to uda, ale na pewno chcę zacząć dziś i ćwiczyć codziennie do połowy lutego, kiedy to zacznie się kolejny semestr, a wraz z nim wyżej wymienione zajęcia.
Ogólnie odkryłam, że o wiele łatwiej mi się ćwiczy w domu jeśli robię to jednocześnie z jakimś filmikiem, czyli tak jakby trenerem, który dodatkowo liczy czas i powtórzenia za mnie, a także powstrzymuje mnie od lenistwa albo krótszego czy niedbałego wykonywania ćwiczeń. Znalazłam świetny kanał na YouTube z mnóstwem filmików profesjonalnych trenerów, na różne partie mięśni. Dostępne są zestawy ćwiczeń dopasowane do ilości czasu, jaki możemy na nie poświęcić, np. 5, 10 czy nawet 20 minut. Kanał nazywa się XHIT Daily, a tutaj jest do niego link.




IV. OD ŚRODKA

1. Herbatka z pokrzywy i skrzypu, codziennie. Wszyscy chyba wiedzą, że pokrzywa pomaga zapobiegać wypadaniu włosów, a skrzyp je wzmacnia. Okazuje się, że napar z pokrzywy ma jeszcze więcej potencjalnych korzyści, o czym dowiedziałam się stąd. 
Od dawna chciałam regularnie pić te ziółka, ale po dwóch-trzech dniach zapominałam, albo nie miałam czasu... Teraz zdałam sobie sprawę, że jest jeden boleśnie prosty sposób na zapewnienie regularności: picie jej RANO. Ja codziennie rano piję jakąś herbatę (przeważnie zieloną), więc teraz zwyczajnie zastąpię ją herbatką z pokrzywy. Genialne.


2. Suplement z wapniem. Niedrogi, a wzmocni włosy (niektórym nawet przyspiesza przyrost) i paznokcie, lepiej niż jakaś tam Skrzypowita. Oraz wszystko, co potrzebuje wapnia, np. kości :)
Skrzypowity nie mam zamiaru brać. Kupiłam ją raz. Dzielnie wybrałam wszystkie 40 tabletek - tylko po to, żeby cierpieć codziennie łykając je i nie zauważyć żadnych wspaniałych rezultatów. Producent zapewnia, że po 40 dniach są one właśnie już widoczne. Ale jakichkolwiek efektów by ten suplement nie przyniósł, nie są one warte w moim przekonaniu codziennej agonii spowodowanej paskudnym smakiem tych tabletek i ich gigantycznym rozmiarem. Tabletki niby się łyka, a nie gryzie, ale ich posmak zostaje w ustach i odbija się to z żołądka. No ogólnie masakra. Więc tabletki ziołowe - nie dla mnie.


3. Więcej owsianki. Owsianka ma dobroczynne działanie i jest zdrowsza od płatków śniadaniowych, chociażby dlatego, że jest nieprzetworzona, nie zawiera cukrów i substancji konserwujących niewiadomego pochodzenia. Cheerios z mlekiem są moim ulubionym śniadaniem i rzadko kiedy jem co innego, ale powinnam to zmienić. Czasem rano mam ochotę na coś ciepłego, i to jest ten moment, w którym owsianka przyjdzie mi z pomocą. Znalazłam fajny przepis na niestandardową owsiankę tutaj.


4. Medytacja? Oj, nie wiem, jak mi to wyjdzie... Chciałam zacząć już miesiąc temu no i, ten tego... jeszcze ani razu nie spróbowałam. Ale myślę, że powinnam się skusić na 10 minut medytacji dziennie, gdyż z czasem przynosi ona niesamowite korzyści. Człowiek, który regularnie praktykuje medytację potrafi podejść do spraw życia codziennego z większym dystansem, mniej się stresuje, jest ogólnie bardziej zrelaksowany i potrafi lepiej się skupić na wykonywanych zadaniach. Nawet jeśli to wszystko wydaje się komuś nienaukowymi bredniami, to nic nie zmieni faktu, że 10 minut w ciszy co wieczór to najlepszy rodzaj relaksu i wyciszenia EVER.


Więc to tyle. Zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Po 3 miesiącach postaram się zrobić podsumowanie. Mam nadzieję, że będę miała co podsumowywać.

3 komentarze:

  1. Ambitny plan:) Aby Ci nie spływał peeling owsiany z twarzy, to wpierw zmiel płatki w młynku do kasy, wówczas do dodaniu odrobiny mleka, oleju i soku z cytryny zrobi się papka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że nie chce mi się tego mielić... trzeba wyciągnąć młynek, zmielić, potem trzeba jeszcze umyć ten młynek... Za dużo roboty dla takiego lenia jak ja XD Już wolę, żeby mi spływało XD Spróbuję dodać mleka, oleju i cytryny, może to trochę to wszystko zagęści...

      Usuń
  2. Co do jedzenia owsianki, to jadam ją regularnie tak co drugi dzień i zauważyłam lepsze samopoczucie, oraz bardzo wzmocniły mi się paznokcie, które z założenia mam słabe. Bardzo lubię ją jeść z bananem, orzechami i kakao:)

    OdpowiedzUsuń

Zobacz również: