niedziela, 2 listopada 2014

Amerykańskie kosmetyki - cz. 1, włosowa

Dzisiaj pokażę Wam ciekawostki kosmetyczne z Kraju Kwitnącego Hamburgera, czyli kosmetyki, których nie ma w Polsce (a przynajmniej których ja nie widziałam nigdzie w Warszawie :) ).

Byłam w Teksasie przez prawie 3 miesiące (ach te studenckie wakacje :D), więc trochę tego jest. Dlatego podzielę post o amerykańskich kosmetykach na kilka części. Zacznę od włosowych.

Dodam, że kupione przeze mnie rzeczy pochodzą z CVS Pharmacy, Walmartów i HEB. Dla zainteresowanych - cenowo celowałam raczej w tańsze produkty; nie pamiętam dokładnie cen wszystkich kosmetyków, ale jeśli chodzi o zawartość tego posta, to żadna z cen nie przekroczyła chyba 8 dolarów.

W Stanach Zjednoczonych jest wiele ciekawych, nieznanych polskiemu konsumentowi marek, jak również te, które mamy w Polsce, z tym że oferowane przez nie produkty są całkowicie inne lub wybór jest o wiele większy. Np. jeśli chodzi o Garnier, to nie znalazłam nigdzie produktów z serii Ultra Doux ani odżywki Oleo Repair, ale natknęłam się na inne produkty, np. większy wybór odżywek z serii Fructis lub olejek do włosów i olejek do twarzy przeznaczony m. in. do używania w metodzie OCM. Ogromny jest też wybór produktów Herbal Essences.
Większy jest też wybór produktów do stylizacji: wosków, produktów bez spłukiwania podkreślających skręt lub przeciwnie - prostujących włosy, żeli i Bóg wie czego jeszcze. Wiele z nich jest kierowanych do czarnoskórych kobiet z charakterystyczną dla nich problematyczną bujną czupryną.


  • Herbal Essences Color Me Happy - odżywka do spłukiwania do włosów farbowanych, z ekstraktem z róży, 300 ml. Obiecuje nam o 50% więcej blasku i rzeczywiście nadaje blask, ale tylko potrzymana przez parę minut. Ułatwia rozczesywanie, pokrywa włosy ochronną warstewką silikonów. Zapach charakterystyczny dla produktów Herbal Essences + słabiutki zapaszek różany. W składzie rzeczywiście posiada różne fajne ekstrakty roślinne i to wcale nie w śladowych ilościach, wow! Są to: jedwabny wyciąg z kukurydzy (?), wyciąg z róży i wyciąg z kwiatu passiflory. Skład (przepraszam za poblask, ale 20 września dalej było 30 stopni):


***

  • Herbal Essences, Hello Hydration - nawilżająca odżywka do spłukiwania z ekstraktem z kokosa, 700 ml. Jak do tej pory najlepsza dla kręconych włosów mojego lubego, rzeczywiście dobrze nawilża, włosy są po niej bardzo miękkie, szczególnie przy regularnym stosowaniu. Tak samo jak poprzednia, zawiera 3 ekstrakty roślinne przez zapachem: znowu ten jedwabny wyciąg z kukurydzy (chyba że źle tłumaczę), potem wyciąg z kwiatu storczyka męskiego i wyciąg z kokosa. Jak na odżywkę sklepową ma całkiem nieskomplikowany skład (czyli na plus!). Skład:


***

  • Herbal Essences, Smooth Collection - wygładzająca odżywka do spłukiwania z owocami róży, witaminą E i ekstraktem z jojoby, 1 litr (tak, wszystko jest większe w Teksasie!). Kupiliśmy tą odżywkę ze względu na jej pojemność, bo mój luby serdecznie nienawidzi kupowania czegokolwiek i najbardziej lubi rzeczy, które nigdy się nie kończą. Niestety, odżywki sprzedawane w takiej pojemności są przeważnie gorsze niż te w mniejszych opakowaniach. Tą odżywkę porównałabym do wspomnianej wcześniej Color Me Happy, bo obie zawierają ekstrakty z róży, z tym że Color Me Happy lepiej wygładza niż Smooth Collection, mimo że nie to jest jej głównym zadaniem. Po użyciu tej odżywki moje włosy nie były wygładzone, tylko trochę bardziej... puszyste (ale nie spuszone!). Na obronę Smooth Collection powiem jednak, że producent nie oszukuje i wszystkie obiecane bajery rzeczywiście w niej są, a witamina E jest nawet w dwóch postaciach (tocopherol i tocopheryl acetate)! Niestety jest to jeden z przykładów kiedy dobry skład nie przekłada się bezpośrednio na działanie, przynajmniej nie na naszych włosach (moje - proste, cienkie, wysokoporowate; jego - kręcone, grube, średnioporowate). Skład:


***

  • Finesse - odżywka do spłukiwania dla wszystkich typów włosów, o zapachu lawendy, 384 ml. Kupiłam ją za niecałe 2 dolary, głównie do mycia głowy. W tej roli spisała się bardzo dobrze, ale okazało się, że w roli zwykłej odżywki też spisuje się zaskakująco dobrze :) Pachnie rzeczywiście olejkiem lawendowym, dyscyplinuje włosy, ułatwia rozczesywanie i wygładza. Z ciekawszych rzeczy zawiera puder jedwabny i hydrolizowane proteiny sojowe. Skład:


***

  • Renewing Argan Oil of Morocco, OGX - odżywka do spłukiwania z olejkiem arganowym, 7 ml. Kupiłam ją tylko dlatego, że z jakiegoś powodu myślałam, że to odżywka bez spłukiwania... Tak to jest, jak KTOŚ stoi nad głową i jęczy, żeby już iść! :P W dodatku zawiera alkohol izopropylowy, jak wszystkie dobrze zapowiadające się odżywki tej firmy (a wybór jest naprawdę duży). Jeśli komuś nie przeszkadza isopropyl alcohol w składzie - go for it. Ale moje włosy go nie lubią. Po tej odżywce są jakby tępe i kompletnie bez blasku. Chociaż wydają się nieco grubsze w dotyku. Skład uroczy: olej arganowy już na 6 miejscu, potem hydrolizowana keratyna, masło kakaowe, olej z awokado, sok z aloesu, jakiś czas potem olej kokosowy. Tylko ten wysuszający alkohol... Skład:


***



  • Garnier Fructis Style: Sleek&Shine Blow Dry Perfector - prostujący włosy balsam z olejkiem arganowym, bez spłukiwania, 150 ml. Producent obiecuje 3-dniową ochronę przed puszeniem, a także szybsze, łatwiejsze suszenie suszarką i gładkie włosy pełne blasku. Ojejejej. Bez zbędnego rozwodzenia się powiem, że to wszystko prawda na moich włosach :) Są rzeczywiście idealnie proste, szybciej schną - zarówno z użyciem suszarki, jak i bez. Generalnie nie mam problemu z nadmiernym puszeniem się i myję głowę codziennie, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście chroni przed panem puszkiem, i to przez 3 dni. Znacząco ułatwia rozczesywanie i pokrywa końcówki ochronną warstwą silikonów bez obciążania, dlatego zabrałam go ze sobą do Polski. Bardzo wydajny - kupiłam go w lipcu i w listopadzie dalej go mam, chociaż nie używam go codziennie. Skład:



***



  • Garnier Fructis Style: Sleek & Shine Anti-humidity hairspray - lakier do włosów przeciw wilgoci (w domyśle przeciw puszeniu się włosów spowodowanym wilgocią) z ekstraktem z bambusa, zapewnia sprężyste utrwalenie. Czegoś takiego na 100% nie mamy w Polsce - lakier od Garniera? :D Bardzo ładnie pachnie, utrwala bez sklejania, dozownik się nie zacina i działa poprawnie. Plus za ładne opakowanie, jeszcze nie widziałam zielonego lakieru :) Tak szczerze mówiąc nie jestem w stanie ocenić utrwalenia, bo na moje cienkie, proste i śliskie włosy nic nie działa tak, jakbym sobie tego życzyła - chyba mam jakieś nierzeczywiste wymagania :) Mimo to byłam bardzo zadowolona, spryskane nim koki się nie rozwalały, więc polecam.

***




  • Spożywczy olej kokosowy extra virgin marki Kelapo, organiczny, z certyfikatem Fair Trade, wyciskany na zimno i nierafinowany. Tyle bajerów za 5 dolarów :) Czyli taniej niż w Polsce. Używałam go głównie do włosów - dodawałam do masek, olejowałam na mokro i na sucho na całą noc, nakładałam na skalp i jestem zachwycona! Pominąwszy fakt, że uwielbiam zapach kokosa - jeśli chodzi o działanie, nie ma lepszego oleju dla moich włosów. Efekty regularnego stosowania pokazywałam w tej aktualizacji włosowej. Używałam tego oleju też w celach spożywczych, np. do smażenia naleśników - bardzo przechodzą wtedy kokosowym aromatem! Użyty na ciało nawilża, ale w niewielkim stopniu. Zostawia skórę jedwabiście gładką w dotyku. I ten zapach! Czy mówiłam już, że moim ulubionym mleczkiem do ciała jest kokosowe Ziai? No właśnie :) 


To tyle jeśli chodzi o amerykańskie ciekawostki włosowe :) Gdy polecę znowu do Stanów, na pewno zakupię kolejny słoiczek oleju kokosowego, bo tam bardziej się opłaca. Z reszty produktów też jestem generalnie zadowolona - oprócz OGX Renewing Argan Oil of Morocco i HE Smooth Collection - i kupiłabym je ponownie, gdyby nie to, że srocza ciekawość każe mi testować za każdym razem inne kosmetyki :) Aczkolwiek jeśli nie znajdę innego produktu podobnego do Garnier Sleek&Shine Blow Dry Perfector, to już przy nim zostanę.

Następnym razem napiszę co nieco o upolowanych w Teksasie kosmetykach do twarzy i tym podobnych.



Czy te kosmetyki są rzeczywiście niedostępne w Polsce? Jeśli nie, dajcie znać i wyprowadźcie mnie z błędu :)
Jeśli możecie polecić mi jeszcze inne amerykańskie kosmetyki, to chętnie zapoznam się z sugestiami :)




1 komentarz:

  1. Znalazłam niektóre kosmetyki w archiwum allegro, a w żadnym innym sklepie nie ma. Może kiedyś uda mi się znaleźć gdzieś i wypróbuję na swoich włosach ;)

    OdpowiedzUsuń

Zobacz również: